Gatunek extraction shooterów od lat był zdominowany przez bezkompromisowy realizm i perspektywę pierwszoosobową. To świat, w którym jeden błąd kosztuje wszystko, a napięcie można kroić nożem. I właśnie w ten świat, z całym swoim doświadczeniem z serii Battlefield, wkracza studio Embark, by pokazać, że zasady można napisać na nowo. Po spędzeniu czasu na testach i przeanalizowaniu materiałów, jedno staje się jasne: ARC Raiders to nie tylko kolejny klon. To może być ewolucja, na którą czekaliśmy.

Brutalna poezja postapokalipsy
Pierwsze, co uderza w ARC Raiders, to gęsty, namacalny klimat. Zapomnijcie o krzykliwych kolorach i komiksowej stylistyce. Tutaj świat jest zmęczony, zniszczony i niebezpieczny. Zamiast tego dostajemy ponurą, dystopijną wizję przyszłości, w której resztki ludzkości walczą o przetrwanie z bezdusznymi maszynami ARC. Wrażenia z gry przywodzą na myśl najlepsze filmy science fiction – samotność w obliczu potęgi wroga, zardzewiałe konstrukcje pnące się ku szaremu niebu i ciągłe poczucie zagrożenia. Dźwięk, od odległego ryku maszyn po świst wiatru w ruinach, to absolutna pierwsza liga – nic dziwnego, w końcu mówimy o ludziach, którzy udźwiękowili pola bitew w Battlefield.

Nieprzewidywalny czynnik ludzki
Sercem gry jest jej pętla rozgrywki – wypad, realizacja celu, ewakuacja. To, co wyróżnia ARC Raiders, to dynamika starć PvPvE. Oprócz bezlitosnych maszyn ARC, które są stałym, śmiertelnym zagrożeniem, na mapie spotkasz również inne drużyny Raiderów. I tu zaczyna się prawdziwa gra psychologiczna.
Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by nawiązać współpracę. Możecie wspólnie zaatakować silniejszego bota, podzielić się łupami czy wzajemnie się osłaniać w drodze do punktu ewakuacyjnego. W praktyce jednak, w świecie, gdzie stawką jest ekwipunek zbierany przez wiele godzin, zaufanie jest towarem deficytowym. Każde spotkanie z inną grupą to niewiadoma. Czy to przyjaciele? Czy tylko czekają, aż odwrócisz się plecami, by wpakować ci kulkę i zgarnąć cały twój sprzęt? Ta nieprzewidywalność sprawia, że najgroźniejszym przeciwnikiem na mapie nie zawsze jest największy robot. Często jest nim drugi człowiek. Każdy wystrzał w oddali, każdy ślad stóp na ziemi budzi paranoję i zmusza do ciągłej czujności. To właśnie ten element sprawia, że do ARC Raiders chce się wracać.

Taneczna walka o przetrwanie
Kluczową decyzją deweloperów było postawienie na kamerę TPP (trzecioosobową). Daje ona znacznie szersze pole widzenia, pozwala na taktyczne wykorzystywanie osłon i zmienia dynamikę walki. Nie chodzi już tylko o chirurgiczną precyzję celowania, ale o pozycjonowanie i świadomość otoczenia. Strzelanie jest soczyste i satysfakcjonujące, a ruch postaci płynny, co sprawia, że każda potyczka to emocjonujący taniec na granicy życia i śmierci.
Pomiędzy misjami wracamy do podziemnej bazy „Speranza”. To nasz hub, miejsce, gdzie leczymy rany, ulepszamy ekwipunek i planujemy kolejne wypady. To ważny element, który buduje więź ze światem gry i daje chwilę wytchnienia przed kolejną dawką adrenaliny.
Cena za jakość? Rozsądna propozycja
Embark Studios podjęło odważną decyzję, rezygnując z modelu free-to-play. ARC Raiders będzie tytułem premium, dostępnym na PC i konsole nowej generacji od 30 października 2025 roku. Cena edycji standardowej, oscylująca w granicach 155-180 zł, wydaje się być rozsądnie skalkulowana. Nie jest to pełna cena gry AAA, co może zachęcić graczy zmęczonych mikropłatnościami wpływającymi na balans rozgrywki.
Analizując stosunek ceny do jakości, należy patrzeć na to jak na inwestycję w dopracowane doświadczenie. Płacąc z góry, otrzymujemy obietnicę zbalansowanej rozgrywki bez elementów „pay-to-win”, co w gatunku, gdzie stawka jest tak wysoka, ma ogromne znaczenie. Jeśli deweloperzy dowiozą produkt tak wysokiej jakości, jak sugerują to dotychczasowe testy, cena ta jawi się jako uczciwa propozycja za godziny spędzone w tym fascynującym, acz brutalnym świecie.

Wnioski: Nowy król na horyzoncie?
ARC Raiders to powiew świeżości i tytuł, który ma wszelkie predyspozycje, by namieszać na scenie. To gra dla dojrzałego odbiorcy, który ceni sobie klimat, taktyczną głębię i satysfakcję płynącą z pokonania przeciwności losu. Łącząc rodowód twórców z serii Battlefield z innowacyjnym podejściem do gatunku, Embark Studios może dostarczyć jeden z najważniejszych tytułów multiplayer tego roku. Czy tak się stanie? O tym przekonamy się pod koniec października. Jedno jest pewne – warto mieć ten tytuł na swoim radarze.